Ośrodki Hodowli Zwierzyny W Polsce jedyną organizacją zrzeszającą myśliwych jest Polski Związek Łowiecki, który swój system gospodarki łowieckiej opiera na działalności kół łowieckich dzierżawiących obwody łowieckie. Ponadto Zarząd Główny Polskiego Związku Łowieckiego posiada w swojej jurysdykcji 36 obwodów łowieckich, których powierzchnia przekracza 250 000 ha Polowanie na ptactwo w Polsce może odbywać się w trzech formach: indywidualnie, zbiorowo lub z psem. Zależy to w dużej mierze od indywidualnych preferencji myśliwego, jednak należy pamiętać, że przed oddaniem strzału do ptaka z gatunku występującego na danym terenie, należy mieć zgodę. Na ptaki można polować przy pomocy Papiery komercyjne w Polsce Emisja papierów komercyjnych w Polsce odbywa się na podstawie trzech aktów prawnych: ustawie o Prawie wekslowym z 28 kwietnia 1936 r. [1] jako weksle (przemysłowe, komercyjne, krótkoterminowe, obrotowo-inwestycyjne) [2] , ustawie o obligacjach z 29 czerwca 1995 r. Do artykułu: Rządzący nie oszukają wojskowych. Żołnierze dostrzegają propagandę. Żołnierze, kadra dowódcza widzą przewagę propagandy nad planowym wzmacnianiem polskiej obronności - powiedział we wtorek jeden z liderów Konfederacji Krzysztof Bosak. Wyrażamy solidarność z żołnierzami oraz krytykę dla szefa MON, nieudolneg. "Wartość kapitału ulokowanego w Polsce w nieruchomości komercyjne w pierwszym kwartale 2022 roku wyniosła 1,66 mld euro, tj. o 35 proc. więcej niż w tych samych miesiącach ubiegłego roku i dwa razy więcej niż w 2019 roku" - poinformowano w informacji prasowej. Czytaj także: Rekordowe wyniki Polski. Vay Tiền Trả Góp 24 Tháng. Z prawdziwym zdumieniem przeczytałem w „Rzeczpospolitej" materiał autorstwa red. Aleksandry Ptak-Iglewskiej „Wystrzałowe zyski z komercyjnych polowań" (7 grudnia 2018 r.). Zdumienie moje było spowodowane przede wszystkim tym, że do tej pory uważałem „Rzepę" za dziennik poważny i zrównoważony w opiniach, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie prawne i ekonomiczne. Dlatego natknięcie się w dziale Ekonomia & Rynek na artykuł, który zamiast rzeczowo przedstawiać omawiane zagadnienie, podchodzi do niego w sposób sensacyjny i tendencyjny, musiało wywołać negatywną reakcję. Aby nie być gołosłownym, pozwolę sobie dokonać szerszej analizy przedmiotowego artykułu i poruszonych w nim problemów. Atmosfera sensacji Zacznijmy od materiału na pierwszej stronie, z reguły zarezerwowanej na główne newsy czy sensacje z poprzedniego dnia. W tym przypadku taką sensacją okazuje się być cennik polowań komercyjnych, dostępny bez problemu w internecie dla każdego zainteresowanego. O ile wiem, a prenumeruję „Rzeczpospolitą" od ponad ćwierć wieku, nie ma ona w zwyczaju publikować cenników na pierwszej stronie. Może i szkoda, bo np. opublikowanie cennika aut luksusowych byłoby pewnie bardzo ciekawe (i pewnie bulwersujące) dla wielu czytelników. Ale tu nie chodziło o to, co jest ciekawe. Chodziło niewątpliwie o wytworzenie atmosfery sensacji! Wskazuje na to tytuł materiału zamieszczony na pierwszej stronie: „Polowanie za grube miliony". Równie sensacyjne są śródtytuły w głównej części materiału, np. „Krwawe miliony". O ile pamiętam, „Rzeczpospolita" nie pisze tak o innych rodzajach działalności gospodarczej. Wręcz przeciwnie, z zadowoleniem podkreśla, że taka czy inna branża osiąga duże zyski. Dlaczego zatem organizowanie polowań komercyjnych przez upoważnione do tego podmioty jest traktowane jako działalność, z której osiąganie zysku jest sensacją, a do tego jest moralnie naganne? Autorka przedmiotowego artykułu wrzuciła do jednego worka polowania komercyjne organizowane przez koła łowieckie i ośrodki hodowli zwierzyny (OHZ). Dodała do tego jeszcze tzw. biura polowań, a więc przedsiębiorców świadczących usługi pośrednictwa w zakresie polowań komercyjnych. Jeśli chodzi o koła łowieckie, to red. Aleksandra Ptak-Iglewska podaje kwoty uzyskane przez nie z tytułu sprzedaży polowań komercyjnych i sprzedaży tusz zwierzyny pozyskanej przez członków. Nie pisze jednak o tym, jak te pieniądze są wydawane. Otóż koła łowieckie nie są spółkami prawa handlowego i nie wypłacają zysku swoim członkom! Wszystkie pieniądze muszą być spożytkowane na cele związane z ich działalnością statutową, a więc prowadzeniem gospodarki łowieckiej. W praktyce są one przeznaczane przede wszystkim na wypłacanie odszkodowań rolnikom za szkody wyrządzone w uprawach rolnych przez zwierzynę. To właśnie dzierżawcy obwodów łowieckich (a więc koła łowieckie) są zobowiązani do wypłaty tych odszkodowań. Tyle że, gdyby mieli to robić ze środków własnych, nie byłoby ich na to stać. Zrezygnowaliby z uprawiania myślistwa, a wtedy szkody te musiałoby pokrywać państwo. Polowania komercyjne, są sposobem na wyjście z tej patowej sytuacji. Na ten temat w artykule nie ma jednak ani słowa! Ceny polowań muszą być konkurencyjne Zupełnie inna sytuacja występuje w przypadku OHZ. Ich działalność wzbudza wiele kontrowersji, także w środowisku myśliwych, ale z zupełnie innych powodów niż te wskazane w artykule. Autorka usiłuje zaszokować czytelników kwotami pozyskiwanymi przez OHZ z tytułu organizowania polowań komercyjnych, a zwłaszcza ich cennikami. Ceny są dyktowane przez rynek. Polowania komercyjne są organizowane w całej Europie, i ceny oferowane w Polsce muszą być konkurencyjne. Rzecz w tym, o czym autorka już nie pisze, że działalność OHZ przy tak dużych przychodach nie przynosi zysków. I to jest temat, który należałoby przeanalizować, a nie ekscytować się wysokością przychodów. Kolejne pytanie, które powinno było się pojawić w tym artykule, jest następujące. Skoro OHZ prowadzą praktycznie wyłącznie działalność komercyjną, to, dlaczego działalności tej nie mogą prowadzić prywatni przedsiębiorcy? Jestem przekonany, że wtedy byłaby ona zyskowna, co przekładałoby się na wpływy podatkowe do budżetu państwa. Jeśli chodzi o biura polowań to są one prowadzone – i słusznie – przez prywatnych przedsiębiorców. Należy domniemywać, że zarabiają na tym i płacą podatki. Ale i w tym przypadku autorka artykułu nie przejawia żadnej radości z tego powodu. Wręcz przeciwnie, usiłuje zaszokować czytelników informacją, że niektóre z nich generują nawet 5 mln zł przychodu rocznie. Z tego, co wiem, marża tych biur waha się pomiędzy 5 a 10 proc., więc nie są to zyski, które mogłyby zaszokować czytelników „Rzeczypospolitej". Dziczyzna na COP24 Artykuł red. Aleksandry Ptak-Iglewskiej nawiązuje do odbytego niedawno w Katowicach szczytu klimatycznego, a zwłaszcza do kontrowersji wokół tego, że w jego trakcie podano uczestnikom dania z dziczyzny. Kwestię te podniosła w „Rzeczpospolitej" kilka dni wcześniej red. Zuzanna Dąbrowska, pisząc o szoku przeżytym przez niektórych uczestników, gdy się zorientowali, że dla zaspokojenia ich potrzeb żywieniowych „musiał zginąć niewinny jeleń". Tego typu komentarz w poważnym dzienniku jest wręcz szokujący. Wydawałoby mi się, że podanie uczestnikom szczytu klimatycznego najzdrowszego mięsa, jakim niewątpliwie jest dziczyzna, zasługuje na pochwałę, a nie na krytykę. Tym bardziej że Polska jest jego dużym eksporterem. Zdaniem red. Dąbrowskiej, której sekunduje red. Ptak-Iglewska, problem polegał jednak na tym, że podano „niewinnego jelenia"! Należy rozumieć, że organizatorzy powinni byli podać wołowinę albo drób, albowiem krowy czy kurczaki, zapewne czymś „zawiniły". Niestety, red. Dąbrowska nie zechciała wytłumaczyć, które zwierzęta uważa za winne, a które za niewinne i dlaczego. W swoim artykule red. Ptak-Iglewska cytuje opinię jednej z organizacji tzw. zielonych, zwracających uwagę, że „do niedawna było zupełnie cicho o niebezpieczeństwach, jakie dla zwykłego obywatela w lesie niosą pozbawieni kontroli myśliwi". I znów, ani krztyny krytycznej refleksji ze strony autorki cytującej takie poglądy. Jacy „pozbawieni kontroli myśliwi"? Akurat wykonywanie polowań, zwłaszcza zbiorowych, jest bardzo ściśle regulowane przez prawo. Jak można tu w ogóle mówić o braku kontroli? A gdy w Sejmie toczyła się debata nad prawem łowieckim i myśliwi chcieli ze względów bezpieczeństwa wprowadzenia zakazu wstępu do lasu w czasie, gdy odbywa się tam polowanie zbiorowe, to ci sami zieloni protestowali przeciw takiemu zapisowi. Dlaczego gdy leśnicy prowadzą wycinkę drzew, to wstęp do lasu może być zakazany ze względów bezpieczeństwa, a jak odbywa się tam polowanie, to nie? Czysta hipokryzja! Muszę przyznać, że nie rozumiem, w jaki sposób przedmiotowy artykuł znalazł się „Rzeczpospolitej". A tym bardziej w dziale ekonomicznym. Do tej pory myślałem, że materiały o charakterze ideologicznym są zamieszczane w dziale Opinie. Myślałem też, że redakcja ma bardziej krytyczny stosunek do nadsyłanych materiałów. Autor jest radcą prawnym w kancelarii Noerr, a prywatnie – zapalonym myśliwym. W grudniu 2015 r. tak mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" o swojej pasji: „Żeby przekonać kogoś do łowiectwa, a przynajmniej wytłumaczyć, dlaczego ktoś poluje, trzeba go zabrać do lasu. Podejść z nim kozła albo byka i mieć nadzieję, że obudzi się w nim instynkt łowcy. Może połknie bakcyla i stanie się naszym kolegą po strzelbie". Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji. 7 grudnia 2018, 7:30 | Business Insider | Leśnicy na polowaniach zarabiają miliony złotych Foto: Paweł H. Glogowski / Reporter Polowania to dochodowy biznes. Na ich organizacji leśnicy i koła łowieckie zarabiają dziesiątki milionów złotych. O sprawie szeroko pisze w piątek "Rzeczpospolita". "Według PZŁ sam związek zanotował w ubiegłym roku jedynie 12,9 mln zł »przychodów netto« ze sprzedaży tusz zwierzyny, sprzedaży polowań komercyjnych oraz sprzedaży żywej zwierzyny kołom łowieckim" - czytamy w gazecie. Co innego wynika ze sprawozdania ŁOW-2 (gromadzi dane z 2557 kół łowieckich), które - jak pisze "Rz" - dostarczyli ekolodzy. Wynika z niego, że w 2016 r. przychody podlegających pod PZŁ kół łowieckich wyniosły łącznie 306 mln zł (same polowania komercyjne ponad 72 mln zł). Jak zarabia się na polowaniach? Polowania pozwalają zarobić na wiele sposobów. "Myśliwi płacą za udział w polowaniu, całą jego organizację łącznie z cateringiem, jeśli nie wykupili wartego nawet 5 tys. zł pakietu, płacą osobno za strzelanie do zwierząt, osobno za wycięcie trofeów, jak racice koźląt, szable (kły) dzika lub poroże, osobno za zdjęcie skóry" - wylicza gazeta. Gazeta opisuje też cennik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Wynika z niego, że myśliwy zapłaci 1000 zł za postrzelenie jelenia, 300 zł za strzelanie do łani, 150 zł za mierzenie do koźląt. Lasy Państwowe i PZŁ odpowiadają Rzeczniczka PZŁ Paulina Marzęcka w przesłanym Business Insider Polska komentarzu wyjaśniła, że przychody kół łowieckich nie są przychodami Polskiego Związku Łowieckiego, ponieważ te posiadają oddzielną osobowość prawną. Poinformowała ponadto, że PZŁ współpracuje "z około 30 biurami polowań". "W 2017 roku przeprowadziły około 250 polowań dewizowych, natomiast w 2018 r. około 195" - przekazała nam. "Co ważne, koła łowieckie organizują polowania komercyjne najczęściej z powodu konieczności zgromadzenia funduszy na wypłatę odszkodowań łowieckich, działania ochronne czy też bieżącą działalność" - podkreśliła. Przekazała też, że przychody w kołach łowieckich w 2017 r. wyniosły 196 mln zł, natomiast koszty kół łowieckich to 179 mln zł, zatem wynik finansowy kół to ok. 17 mln zł. W 2017 r. wypłacono zaś 51,5 mln zł na odszkodowania za szkody w uprawach rolnych. Komentarz przesłał nam też Krzysztof Trębski z Lasów Państwowych. Poinformował on, że 2017 r. przychody z tytułu gospodarki łowieckiej w całych LP "wyniosły 61,7 mln zł, a koszty z tego tytułu 51,8 mln zł". "Przychody z tytułu gospodarki łowieckiej stanowią 0,7% przychodów Lasów Państwowych. Jest to uboczna dla nas działalność" - podkreślił. [Artykuł zakutalizowany] WARTO WIEDZIEĆ: Lasy Państwowe kończą komercyjne polowania na żubry. Brawo, ręce same składają się do oklasków. To koniec procederu oprotestowanego przez część środowiska naukowców biologów, pozarządowych organizacji ekologicznych i ponad 80 tys. obywateli podpisanych pod apelem, który przekazano Lasom Państwowym w marcu. Sprzedaż odstrzałów nie ma nic wspólnego z polowaniem Od teraz jedyne dwa nadleśnictwa mające dotąd zabijanie żubrów w komercyjnej ofercie – Krynki w Puszczy Knyszyńskiej na Podlasiu i Borki w Puszczy Boreckiej na Mazurach – będą wyłącznie siłami własnych pracowników zabijać mieszkające na ich terenie żubry, które z jakichś powodów, np. ze względu na stan zdrowia, zostaną wyznaczone do odstrzelenia. Wcześniej prawo do strzału, po doprowadzeniu i wskazaniu konkretnego osobnika do eliminacji, mógł kupić każdy myśliwy z ulicy. Warunkiem był tylko odpowiednio zasobny portfel, bo trzeba było wydać nawet 50 tys. zł, gdy w grę wchodziło zabicie dużego byka i zabranie trofeum do domu. „Sprzedaż odstrzałów myśliwym nie miała nic wspólnego z polowaniem”, mówi dziś Andrzej Konieczny, dyrektor generalny Lasów Państwowych, i przyznaje, że zmiana strategii wynika z braku społecznej akceptacji dla zabijania. Żubrów przybywa, ale nie każdemu jest to na rękę To dowód na skuteczność obywatelskiego nacisku. Przy okazji warto zwrócić uwagę na jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze, żubrów przybywa. Na początku 2018 roku – donoszą leśnicy – było ich w Polsce 1873, o 165 więcej niż rok wcześniej i blisko 1200 więcej niż pod koniec lat 90. Znakomicie, tyle że nie wszyscy cieszą się z przyrostu populacji zwierząt. Koniec komercyjnego strzelania do żubrów zbiegł się ze smutną wiadomością podaną przez prof. Rafała Kowalczyka, szefa Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży: „Żubr Wojtek, który stał się ulubieńcem mieszkańców wsi Budy i pupilem mediów, padł kilka dni temu po odłowieniu i wywiezieniu w głąb Puszczy Białowieskiej. Nie udało mi się ustalić, jaka była przyczyna śmierci”. Mógł się do tego przyczynić wiek Wojtka, po prostu przyszedł na niego czas. Niemniej jego los pokazuje, że tam, gdzie żubry żyją blisko ludzi, może dochodzić do konfliktów lub sytuacji jak ta w Budach, gdzie zaczęto się obawiać, że kilkusetkilogramowy żubr podchodzący do zabudowań sam nie jest bezpieczny albo może stać się przyczyną jakiegoś nieszczęścia. Dlatego odwieziono go z powrotem do lasu. Żubry z pól do puszczy Zresztą jest w żubrzym usposobieniu, by wychodzić na otwarte tereny i paść się na polach, co niekoniecznie podoba się ich właścicielom. Według jednej z hipotez żubry ukształtowały się jako mieszkańcy rozległych pustkowi, podobnie jak bizony z amerykańskich prerii, ale ludzie prześladowaniami zagnali je do gęstych lasów, gdzie mogły się skutecznie ukryć. Dlatego najdłużej wytrwały w Puszczy Białowieskiej, gdzie ostatniego osobnika skłusował w 1919 roku były leśniczy (gatunek przywrócono naturze ze zwierząt przetrzymanych w niewoli). Co prawda rolnicy otrzymują odszkodowania za zniszczone uprawy, ale nie brak narzekań, że nie rekompensują one strat. Stąd koncepcja, by żubry przesiedlać w nowe miejsca. I właśnie zaczyna się kariera stada w Puszczy Augustowskiej. Na razie to siedem zwierząt przywiezionych z Puszczy Boreckiej. Sama idea, by przybywało miejsc z żubrami – wolne stada są jeszcze tylko w Bieszczadach i na Pomorzu Zachodnim – jest świetny. Może mieć swoją problematyczną stronę, bo otwierają się nowe pola konfliktu z kolejnymi rolnikami, którzy wcześniej nie sąsiadowali z żubrami. Większym mankamentem koncepcji jest to, że w pierwotnym zamyśle jej autorów, ściśle powiązanych z leśnikami i myśliwymi, żubry miały utrzymywać się same: Lasy Państwowe, tworząc nowe stada wolnościowe w kolejnych kompleksach leśnych, jednocześnie zwiększałyby komercyjną ofertę dla myśliwych. Ostatnia decyzja dyrektora Andrzeja Kowalczyka plany te jednak przekreśla, Lasy będą już łożyły na żubry z zysków ze sprzedaży drewna. Czytaj także: Jak leśnicy sami sprywatyzowali Lasy Państwowe Wolne stada, czyli żubry bez zabijania, ale i bez dokarmiania Kwestia druga to pytanie, czy żubry nadal trzeba zabijać. Toczy się o tym poważna naukowa debata, odprysk sporu o zakres ochrony Puszczy Białowieskiej, matecznika gatunku. Tak się składa, że tzw. obrońcy puszczy, zwolennicy hasła „cała puszcza parkiem narodowym”, głośni i słuchani, reprezentują z reguły stanowisko, że żubry powinny umierać z chorób czy starości, w każdym razie bez udziału człowieka, oraz pozostawać w środowisku, bo to np. kilkaset kilogramów bardzo cennej w lesie padliny. Z innej jeszcze strony padają argumenty, że żubry muszą podlegać zabiegom selekcyjnym, by chronić je przed chorobami zakaźnymi i niebezpieczeństwami wynikającymi ze zbyt bliskiego pokrewieństwa. Konsekwentna realizacja podejścia całkowitego uwolnienia żubrów spod ludzkiej opieki, obejmująca także zakończenie zimowego dokarmiania, byłaby rewolucją w żubrzym świecie. Na którą ludzie nie są chyba jeszcze przygotowani. Odpowiedź: Organizowanie polowań komercyjnych na żubry objęte ścisłą ochroną gatunkową, jest sprzeczna z oraz z polską i europejską tradycją tej formy ochrony. Dochód z komercyjnych polowań uzyskuje spółka Lasy Państwowe i trudno orzec, czy dochód z tej działalności jest wykorzystywany na potrzeby ochrony tego gatunku. Z regulacji wskazanych w załączniku IV dyrektywy siedliskowej skupiającej gatunki ściśle chronione uniemożliwiają użytkowanie łowieckie. Ponadto, pojęcie "polowanie" jest zarezerwowane dla gatunków łownych, a żubr do zwierząt klasyfikowanych jako zwierzęta łowne nie należy. Żubr europejski jest objęty w Polsce ścisłą ochroną gatunkową, co wynika nie tylko z potrzeb ochrony, ale i postanowień załącznika IV dyketywy siedliskowej, wskazującym gatunki do obowiązkowej ochrony ścisłej. W związku z tym, na podstawie art. 12 dyrektywy siedliskowej oraz art. 52 w stosunku do okazów żubrów rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt wprowadza szereg zakazów, w tym: umyślnego zabijania, transportu, pozyskiwania, przetrzymywania, posiadania, oferowania do sprzedaży, zbywania, wymiany, darowizny i wywożenia za granicę. Zarówno dyrektywa siedliskowa, jak i dopuszczają wydawanie indywidualnych zezwoleń na czynności zakazane. Można je stosować jedynie na potrzeby wymienionych w obu tych aktach celów oraz pod warunkiem: - braku rozwiązań alternatywnych, - braku szkodliwości dla zachowania populacji danych gatunków we właściwym stanie ochrony. Dyrektywa siedliskowa przewiduje, że niektóre gatunki mogą wymagać zarządzania populacją w formie regulowanych polowań czy innego pozyskiwania. Jednak dla takich taksonów nie proponuje się ochrony ścisłej. Zostały one wpisane do załącznika V dyrektywy siedliskowej. Są tam np. wymienione polskie populacje bobra europejskiego (objętego u nas obecnie ochroną częściową i dopuszczonego do pozyskiwania) czy kuny leśnej (w Polsce gatunku łownego) - w załączniku tym żubra nie ma. W 2015 r. Państwowa Rada Ochrony Przyrody zwróciła uwagę, że chronione i rzadkie zwierzę, jakim jest żubr, nie może być traktowane jak zwierzę łowne i zabijane dla trofeów. Niestety, obecny skład Rady nie podziela tej zasady i nie kwestionuje prawa do organizowania polowań na żubry i czerpania znacznych dochodów z tej działalności. Uzasadnienie: Zgodnie z zaleceniami Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN), a także przyrodniczych konwencji międzynarodowych – w tym zwłaszcza Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES) oraz Konwencji o ochronie gatunków dzikiej flory i fauny europejskiej oraz ich siedlisk (Konwencja Berneńska) – polowania dla trofeów na zagrożone gatunki mogą być akceptowane jako jedno z narzędzi zarządzania populacją, jeśli spełnionych jest kilka warunków, w tym przede wszystkim: 1) pozyskanie zwierząt jest zrównoważone, nie stanowi zagrożenia dla populacji, ich zdolności adaptacyjnej czy dla siedlisk gatunków; 2) pozyskanie komercyjne nie wpływa w znaczący sposób na naturalną selekcję i nie stanowi narzędzia kształtującego udział cech genetycznych w populacji; 3) działalność ta przynosi korzyści dla ochrony, przede wszystkim przez to, że pochodzące z niej dochody stanowią finansową zachętę dla lokalnej społeczności do współistnienia z gatunkami problemowymi oraz do zmniejszania presji na te gatunki i ochrony ich siedlisk; 4) rozdział dochodów z tej działalności odbywa się w sposób sprawiedliwy, z uwzględnieniem głosu i priorytetów lokalnych społeczności i przynosi jej korzyści; 5) polowania uwzględniają uwarunkowania kulturowe i zwyczaje, i są powszechnie akceptowane przez lokalną społeczność; 6) polowania i dalsze zagospodarowanie pozyskanych zwierząt są zgodne z obowiązującymi przepisami (krajowymi i międzynarodowymi) oraz mieszczą się w limitach, które są ustalane w sposób transparentny i podlegają okresowym przeglądom. Regulacje te wykorzystywane są najczęściej w przypadku krajów nisko rozwiniętych, np. krajow Afrykańskich, gdzie dochód z takich polowań na taksony zagrożone wyginięciem umożliwia podejmowanie działań związanych z ich ochroną. Stosowanie ww. postanowień w odniesieniu do polowań komercyjnych w odniesieniu do zwierząt chronionych jest co najmniej dyskusyjne, w szczególności, że ani z ani ustawa z dnia 13 października 1995 r. Prawo łowieckie nie da się wywieźć możliwości organizowania polowań komercyjnych na żubra. W dodatku praktyka polskich polowań na żubry jest sprzeczna z większością opisanych wyżej zasad. Prawo Ochrony Środowiska Artykuł pochodzi z programu Prawo Ochrony ŚrodowiskaJuż dziś wypróbuj funkcjonalności programu. Analizy, komentarze, akty prawne z interpretacjami 61,7 mln zł – tyle Lasy Państwowe zarobiły w ubiegłym roku na organizacji polowań komercyjnych. Znany jest również przychód kół łowieckich za rok 2016 – wynosił on 72,5 mln zł. Nie wiadomo, jak dużo koła łowieckie zarobiły w tym i ubiegłym roku, ale jedno nie ulega wątpliwości: polowania to świetnie prosperujący biznes. Polski Związek Łowiecki zanotował w ubiegłym roku jedynie 12,9 mln zł „przychodów netto" ze sprzedaży tusz zwierzyny, sprzedaży polowań komercyjnych oraz sprzedaży żywej zwierzyny kołom łowieckim – podaje dzisiejsza „Rzeczpospolita”. Tymczasem ze sprawozdania ŁOW–2, które gromadzi dane z 2557 kół łowieckich, wynika, że w 2016 r. przychody kół łowieckich podlegających pod PZL wyniosły 306 mln zł, a same polowania komercyjne przyniosły 72,5 mln zł przychodu. Sprzedaż myśliwym tusz zwierzyny na użytek własny pozwoliła zarobić kołom 31,9 mln zł, a sprzedaż tusz podmiotom z zewnątrz – kolejne 110 mln zł. Sprawozdanie dostarczyli ekolodzy. Jak zarabia się na polowaniach? Myśliwi, aby wziąć w nich udział, wykupują pakiet w wys. ok. 5 tys. zł, w który wliczona jest cała organizacja polowania łącznie z cateringiem. Ten, kto nie wykupi pakietu, musi zapłacić osobno za: strzelanie do zwierząt, wycięcie trofeów, takich jak racice koźląt, szable (kły) dzika lub poroże jelenia, za zdjęcie skóry. Ceny wahają się w zależności od rozmiarów zastrzelonego zwierzęcia. Zastrzelenie jelenia może kosztować nawet 1000 zł, ale łani już tylko 300. Ok. 5 tys. trzeba zapłacić za 8–kilogramowe trofeum z jelenia. Najtańsze są trofea z ustrzelonych ptaków: pióra z bażanta kosztują 10 zł, a gołębia grzywacza – 5 zł. – Cenniki są przygotowywane bądź przez każdą z 17 regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych, bądź bezpośrednio przez nadleśnictwa. Stawki to wartości o charakterze rynkowym, wynikające z tego, jakie pieniądze chcą i są w stanie zapłacić myśliwi. Punktem odniesienia są stawki, jakie funkcjonują w przypadku wyspecjalizowanych prywatnych firm oferujących takie usługi w obwodach łowieckich – wyjaśnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Krzysztof Trębski, rzecznik Lasów Państwowych. W LP działa 206 obwodów łowieckich, PZŁ zarządza ok. 4700 obwodami. Prywatnych biur organizujących polowania jest w Polsce 480, jak ustalił na prośbę „Rzeczpospolitej” Bisnode Polska. Średnia roczna sprzedaż w firmach tego typu waha się od 1,5 do 2 mln złotych rocznie. Są jednak i takie firmy, które generują nawet 5 mln zł przychodu. Źródło: Rzeczpospolita

polowania komercyjne w polsce